niedziela, 2 kwietnia 2006

So fuck you anyway

I znów, kurwa, zasypiam sam, zupełnie jakby mi z tym było dobrze, pięknych kobiet ciała zastępuję świeżo wypraną pościelą, w której przewracam się na boki szukając pozycji w której sen mnie zmorzy...
Iść w plener, czy zakatować się, zasnąć w końcu? Nie mam już 17 lat, nie mogę nie spać po 2 doby...

Czyszczę obiektywy, szykuję filtry, obliczam trasę, oczyma wyobraźni już slamsy z których nigdy nie wrócę w Photoshopie obrabiam.

A może jebać to, walić po prostu, odczekać, zostawić na później. Dosyć!- sobie powiedzieć, obiektywy w kąt rzucić, do jutra chociaż, gadugadu wyłączyć, i tak nikt do mnie nie pisze, do łóżka się położyć i przeczekać, aż z agencji pracy zadzwonią. Wypierdalać wszyscy, nic nie wiem, nic nie pożyczam, nic nie słyszałem.

Po tygodniu zawsze można za czyste obiektywy chwycić, i zniknąć z oczu.

p.s. jedno z moich zdjęć znalazło się wśród 10 najpopularniejszych i najczęściej polecanych zdjęć na serwisie OnePhoto. Chwilowy powód do dumy. Przyjemna, ulotna chwila, gdy chwalą cię obcy ludzie. Szkoda, że moi bliscy nie mają o tym pojęcia.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Głowa do góry Miśku!

pejot pisze...

Chwila słabości... Już mi lepiej. Dzięki stary.