
Wyrównawszy pracę serca chwyciłem za telefon. Seksafery mnie nie ruszą, połamane ręce łzy nie wycisną, ale gdy coś takiego widzę, to mnie mierzi.
Szybciutko numer do losowo wybranego zoo wybrałem, i pytam grzecznie:
- jakie, przepraszam ja bardzo, kryteria karmienia macie państwo w swoim zoo? - jakby nigdy nic, opanowanym głosem władam, nawet uśmiecham się, ale tego już rozmówca nie widzi - wielbicielem zwierząt jestem, nie nie, nie z gazety, ja pokojowy jestem, nastawiony przyjaźnie, tylko ciekawość mnie złapała nagle po obiedzie, to myślę zadzwonię i zapytam.
- normalnie karmimy z rana wiadrem potem znowu z rana - informuje mnie rozmówca.
- ach wiadrem, a wieczorem to już nic nie dostają?
- w dzień nalezie dzieciaków, panie, pan tyle precli, czipsów nie widział ile my łopatą potem wygarniamy, lajonsów, snikersów nawrzucają panie bez umiaru potem sprzątaj to pan, klei się to, ciężko z cementu schodzi jak nadepnie miś czy lew....
- ptaki odżywione są? - przerwałem nieładnie.
- ptaki? w klatkach te? na gałęziach?
- no nie wiem na czym, ptaki mnie interesują, małpy i słonie w sensie grubości, czy jedzą.
- raczej nie mam grubego ptaka żadnego... - wyraźnie posępniał rozmówca - ale słoń gruby, a małpa to zależy.
- to jest małpa najedzona czy nie? - denerwować się zaczynam, rozmowa się przeciąga, a tam być może jakiś goryl na głód właśnie schodzi.
- musiałbym zadzwonić, zapytać się, bo nie mam ssaków tak na bieżąco przy sobie przecież.
Dałem mu 5 minut, nakazałem się zorientować w inwentarzu czy nie głodny, i usiadłem załamany. Boże, jak oni tam nic nie wiedzą co się dzieje z własnym rodzonym zwierzęciem. Nie odpuszczę, tak być nie może że najczęściej karmią np. pawia, a lisek chodzi i obgryza pręty w klatce.
- dysponuję już wiedzą - zaczął elokwentnie pracownik zoo, gdy po kilku minutach znów do nich zadzwoniłem.
- słucham ja bardzo.
- małpa jak siedzi to ma flaka, a jak się kładzie na boku to ma łezkę taką z brzucha, jakby spływa ciało w dół. Jak stoi to normalnie jest wszystko. Słoń jest wszędzie najedzony, trąbę ma sytą i korpus też. Zebra trochę chuda, ale ona tak zawsze, bo nie je czipsów, a bociany...
- ja nie o zebrę się pytam, pan mnie tu oczu nie mydli, ja z ptakami chcę rozmawiać, pewnie splątane gdzieś leżą, chude, we własnych odchodach, bo czipsów jeść nie chciały... widziałem w telewizji nawet sobie zabawę urządzacie, kłizy jakieś, pytania, a to dzieci oglądają i płacz potem że dyskryminacja, i porównania w domu że Maciek to dostał obiad a on już nie, a to przecież nie jest zoo żadne i tłumacz potem smarkaczowi...