Szkoda, bo śledzę dokonania duetu od ich początków w latach 80, i mimo momentami męczącej formy (bądźmy obiektywni), rozwalał mnie ich subtelny, abstrakcyjny styl. Z biegiem lat, cyklicznie powracając na ekran, panowie nabierali wyrachowania- zawsze na pełnych obrotach, zawsze w bardzo dobrym stylu. Pierwszy odcinek MC2 napawa mnie jednak troską o przyszłość programu- obawiam się, że po kilku metrach ów maszynę trzeba będzie po prostu pchać ręcznie.
Oczywiście, życzę wszystkiego dobrego zespołowi, trzymam kciuki i mam nadzieję na wyrównanie trajektorii lotu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz