czwartek, 2 lipca 2009

Grūtas Park - Lietuva

Muzeum socrealizmu. Po tym jak Litwa odzyskała niepodległość, Viliumas Malinauskas, lokalny biznesmen, wpadł na jeden z tych genialnych pomysłów, jak zrobić coś z niczego. Pozbierał "śmieci", czyli wszystko to co burzono i wywalano po ZSRR i zrobił z tego park. Muzeum istnieje od 2001 r., wstęp kosztuje 20 Lt, parking niezmiennie zapchany autokarami...


Eksponatów setki tysięcy. Wszystko spiętrzone na 20 hektarach. Mapkę z opisem można obejrzeć TUTAJ


A ten kadr powyżej jakoś mi się skojarzył z Oświęcimskim Auschwitz. Albo z wystawami w bibliotece, gdy jeszcze pracowałem na uniwersytecie. W sumie, podobne nastroje we mnie budzą oba miejsca.


A pod sufitem podwieszony projektor Benq za 10.000pln :) Generalnie fajny klimat. Dobrze, że nie było ludzi, do tych pomieszczeń i klimatu jednak lepiej pasuje pustka.


Sala wykładowa? Obsługa bez wyjątku poprzebierana w stroje danej epoki. Jak nie patrzą, można im nawet zrobić naturalne ujęcie.

Druskininkai - Lietuva

Malutka, sympatyczna mieścinka, tak blisko nas, że aż wstyd, że nie jeździmy tu częściej. Może niebawem, bo w planach zakup samochodu.
Cisza, bardzo mało ludzi (mimo, że sezon rozpoczęty). Pogoda była znakomita, może nawet ciut za gorąco jak dla mnie (a kiedy mi nie jest za gorąco, inna sprawa), można było leniwie kroczyć alejkami i nasycać się urokiem życia.

W tym właśnie miejscu dali mi Gubernijas z cytryną, co to najpierw się zmierzwiłem, potem pomyślałem "spoko, może tak trzeba i ja do tej pory robiłem to źle", a po chwili z uśmiechem na ustach i półprzymkniętymi powiekami pozwoliłem sobie na dwa kufle zapomnienia.

Trakai - Lietuva

"Chodź, będzie fajnie, może przestanie padać" - mówiła. "O, stąd będzie dobrze widać, zobacz, calutki zamek". Padać nie przestało, zamek za mgłą, dobrze chociaż, że nie padało w knajpie. A czymże nas uraczyli. Kibiny (karaimskie pierożki z mięsem), i kociołek z... jak to powiedzieć, mięso, ziemniaki, jakieś zielone warzywa i na to śmietana. Wszystko prosto z pieca. Gorące to jak cholera, stygnąć nie chciało, a byłem głodny. Zjadłem połowe i byłem pełen. A garnuszek może wielkości kubka 0.5l. Na koniec gospodyni (oj, gospodyni od razu, właścicielka lokalu) poczęstowała kielichem krupniku własnej roboty. Mocna sprawa. Na chwilę jakby przestało padać...

Liškiava - Lietuva

Więc tak. Płyniesz i płyniesz, proszę ja ciebie, tym stateczkiem z Druskiennik, i nagle lądujesz na brzegu małej miejscowości. Co tu dają? Klasztor dominikański. OK, spoko. Jakby stała tam tylko stodoła, też byśmy pewnie wysiedli (byłem z grupą). Nawet nie wchodziłem do środka. Patrzyłem tęsknie w dal, na lasy i rzekę.

Dobra, wszedłem do środka, ale tylko na chwilę.
A potem zostałem na dłużej, bo było zajebiście chłodno i przyjemnie.

PS Na zdjęciu oczywiście tylko baszta, a nie klasztor. Dominikanie, jacy by nie byli, na pewno nie są aż tak skromni.

Litwa - na co się rzucać


Co się przywozi (tzn. co ja przywożę, u nas ciężko to znaleźć, a produkty są to wybitne):


- ser wędzony z kminkiem i ziołami (20 Lt/1kg, za opakowanie ~4.5 Lt) - wyśmienity. Nic dodać, nic ująć.



- świńskie uszy (32 Lt/1kg, za opakowanie ~7 Lt) - wymieniam tylko dlatego, że u nas tego nie ma, a niektórzy strasznie się tym podniecają. Mi to nie smakowało. Wolę kupić znacznie tańszy salceson i pokroić na małe kostki. Różnica w smaku- żadna.



Propozycja podania, kminkowy chleb litewski z czosnkiem, pokrojone na żywca uszy i ser:



- nalewkę "999" (20 Lt/0.5l.) - smakuje bardzo podobnie do Jagermeister. Nalewka z 27 ziół. Są trzy rodzaje, piłem jedynie (ponoć najlepszą) tą z zieloną naklejką. Ma 35%.



- Miód pitny "Suktinis". Polacy szybko przemianowali to na - jakże by inaczej - "Sukinsyn". 50%



- Lecznicza nalewka na żurawinie "Bobeline". Rozszerza naczynia wieńcowe, zalecana dla osób z problemami sercowymi.



- piwo pszeniczne Gubernija Kvietinis (2.40 Lt/0.5l. w sklepie). Podobne do Paulanera, ale dużo łagodniejsze. Ma 4%. W knajpie podano mi je z plasterkiem cytryny. Świetnie odświeżyło i smak piwa, i mnie samego.



- z innych gatunków piw, od lewej stoją:

- Śvyturys extra - dobre piwko, pomiędzy naszym Tyskim i Lechem
- Gubernija kvietinis - opisałem osobno
- Śvyturys baltas kvietinis - uwielbiam piwa pszeniczne, ale tego mało co nie wylałem. Paskudztwo. Rozwodniony, kwaśny smak. Nie polecam!
- Śvyturys extra, tylko że w butelce
- Kalnapilis grand - da się pić, jakiś niby dziwny posmak, ale OK
- Kalnapilis original - jak wyżej. Takie może lekko Żubrowate.


co tam jeszcze mamy... aha:

- Tauras pilsneris - za sam kolor gwiazdka mniej. Wygląda jak lekko zabarwiona piwem woda. Smak lajtowy (w końcu 4.6%). Za wodniste.



- Tauras tradicinis - 6%. Niewiele ciemniejsze od wersji 4.6%. Smak - spodziewałem się mocniejszego, ale jest lekki. Tylko nieprzyjemny posmak czystego alkolholu pozostaje, jakby piwo było osobno i spirytus osobno. Takie sobie. Nie więcej jak 2-3 na raz.


- Gubernijos extra - 5.5%, gorzkie, smakuje jak piwo z niższej półki, pierwsze wrażenie - lekko przypalony karmel. Potem gorycz. Dziwna sprawa, tak jak u nas z Okocimiem. Okocim pszeniczne - super. Na próbę kupiłem zykłe Okocim. Nie dopiłbym, gdybym nie dorzucił plasterka cytryny.



- Fortas - no powiedzmy, że takie trochę piwo z Biedronki ;)



- Utenos - bardzo popularne piwo, nie wiem jakim cudem nie zrobiłem zdjęcia. Może piłem tylko w knajpce, i nie miałem butelki... poprawię się następnym razem. A, jest w porządku :)