Pokazywanie postów oznaczonych etykietą downbeat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą downbeat. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 września 2009

wyprzedaż dla Behemotów

Jakby ktoś chciał buty kupić - wybór może niewielki, bo tylko jeden rozmiar, ale za to nietypowy, poszukiwany - 49.
Chciałbym zobaczyć kobietę, którą taki bucik ciśnie w nóżkę.


komiks 19

czwartek, 23 lipca 2009

wakacje z Kononowiczem

Lato, upał, resztki kaca. Jak kreatywnie wykorzystać ten stan ducha? Można zostać w domu. Można pooglądać TV. Można poczytać. Albo pojechać na wysypisko śmieci.



Ta trójka na pewno nie była zawiedziona. Ogólna wesołość i przyjacielska atmosfera (bałbym się użyć określenia "rodzinna") ogarnęła wszystkich podczas wjazdu terenowym samochodem na szczyt góry śmieci. Mimo straszliwego upału i smrodu (mówię o wysypisku) bawiliśmy się jak dzieci.



Niemymi obserwatorami były wszechobecne bociany. To dumne i piękne ptaki, choć niektórzy uważają je za zwierzęta. Traktowały nas z pewną taką wyższością. Nie dadzą nam zapomnieć, że od nich pochodzimy.



Niezapomniane wrażenia, o zachodzie słońca uchwycić odlatujących w bezkresną dal przodków.



Tydzień temu przez przypadek wyrzuciłem do kosza całkiem sprawny długopis. Niestety, nie udało mi się go tutaj odnaleźć. Pewnie zabrał go sobie ktoś z sortownicy, miał taką przyjemną niebieską nakrętkę.



Próbowałem czegoś się dowiedzieć, ale nawet po naciskach szefów wysypiska i przedstawicieli polityki pracownicy udawali, że nie wiedzą o jaki długopis chodzi.



Ale i tak się domyśliłem, kto go znalazł i nic nie powiedział.

środa, 22 lipca 2009

Bóg dał mi znak

Od rana już miałem taki lekko czepliwy nastrój. A to przycisk w pilocie od telewizora wytarty bardziej niż inne, a to uszko w kubku nie na tej wysokości co trzeba, a to klamerka zielona obok czerwonej na balkonie, a dziś mnie takie zestawienia drażnią.
Jadę do pracy rowerkiem, mijam różne rzeczy po drodze, od znanych, jak krawężniki czy mlecze, po bardziej egzotyczne jak kosz na śmieci czy zielone światło na przejściu. No ale nieważne.

Nagle Pan zesłał mi znak, a raczej tablicę.



Patrzę, lekko nie będzie. Wyzwanie ewidentne. Normalnie bym zostawił, huk, niech inni się męczą, ale nie, nie dziś. Nie w Dniu Uszka od Kubka Wyżej Niż Trzeba.

Rachuję jak w instrukcji. Prosta sprawa, bo z zerem łatwo się mnoży. 10076047060.
Co do ch..., myślę. Ani pod to zadzwonić nie idzie, ani uwierzyć się nie chce, że mają tyle tablic. Sprawdzam w google. O proszę, 1 wynik wyszukania na tyle stron w sieci. Strona japońska. O amebach.
Nie tędy droga, myślę (to nie tak, że boję się ameb). Ślepy zaułek.

Gdzieś musi być haczyk. Spróbujmy inaczej:

Tu już nam coś wyszło. Początkowo traktowałem jedną z liter jako "N", ale wynik wychodził absurdalny - 7. Przyjrzałem się tablicy raz jeszcze. No jasne! To nie jest przecież nic nie mówiące "DOWYNAJĘCIA", tylko "DOWYHAJĘCIA". Mozolne obliczenia raz jeszcze. I jest. Nagle wszystko składa się w logiczną całość. Mamy wynik - 1. Poprzednio wyszło mi 4. Teraz 1. Sumujemy - daje nam 5.

Czy trzeba coś więcej tłumaczyć? 5. Od piątki, sprawdziłem, zaczynają się w polsce numery telefonów komórkowych. Czyli, uwaga, numer na tablicy jest numerem telefonu.

Czegoś jednak nadal mi brakuje.
Sumuję wszystkie znaki na tablicy. Razem 20. Na miecz Pana! To jest odpowiedź! Mają 20 takich tablic! Cholerny żartowniś nie mógł jasno określić: "zadzwoń pod numer (...), tablic mamy tyle a tyle". Reklama powinna być prosta do bólu, czytelna dla każdego. A nie jakieś całki i dzielenie.

Sprytnie, kolego. Ale nie trafiłeś na jełopa.

niedziela, 5 lipca 2009

komiks 16, czyli Ubaw Po Pachy


Takie trochę z życia wzięte. Może nie tyle problemy z prostatą, co siusianie pulsacyjne. Dziecięciem będąc, wspólnie z kolegą popełniliśmy parę piwek w okolicach dworca PKS. Naturalnym było, że prędzej czy później pęcherze nam opuchną, młode jeszcze i nie rozciągnięte. Problem w tym, że te prędzej czy później nastąpiło prędzej, i to w miejscu publicznym. Stanęliśmy więc pod jakimś ogrodzeniem. Za nami Central Park, a przed nami przez dziurki w ogrodzeniu pociągi jadą, jako że z PKS na PKP mamy widok i na odwrót.

Stoimy tak i obkurczamy pęcherze, gdy za nami wyrosła policja. Wolałem, gdy za mną był jedynie Central Park. Krępuję się, jak ktoś patrzy na mnie jak sikam.
- Przestańcie - powiedział jeden z nich.
- Dobra, zaraz - powiedział jeden z nas.
- Ale natychmiast przestańcie - powiedział drugi z nich, tracąc cierpliwość.
- Ej, naprawdę się staram! - wzburzyłem się - ale to jest silniejsze ode mnie!

I, jak to się mówi, piznąłem śmiechem. Im bardziej się śmiałem tym mniej mogłem przestać, im mniej mogłem przestać, tym bardziej pulsowało. I tak w kółko, do ostatniej, złocistej kropelki.

Ku naszemu zdziwieniu, jak się odwróciliśmy, nie mieli zamiaru nawet nas spisać. Byli zbyt rozbawieni.

Ot, taka anegdotka.

każdy z nas ma swoje prawa

A to mi się przyśniło nad ranem, taki obrazeczek z takim podpisem. Nie zastanawiając się głębiej nad jego sensem, publikuję.


komiks 15, czyli Podchwytliwa Owieczka