Stojąc na przystanku i czekając na autobus do pracy zrobiłem takie zdjęcie:
Tak mi się pomyślało, jak bardzo to wszystko śmiechu warte- te wszystkie akcje, bojkoty, protesty, ludzie z okładki "Metra", pozujący do zdjęcia z wręczoną przez redakcję kartką z tekstem antyolimpijskim. Połowa z nich przy okazji ma szansę dowiedzieć się gdzie na mapie świata leży Tybet.
Tymczasem, jak widać, życie toczy się dalej. Plakat nawet nie jest zniszczony przez Wielkich Obrońców Praw Tybetu. Sami pewnie kupili już bilet na ten występ.
Świetne projekty na znaczek bądź banner. Świetna okazja do lansu, jest bojkot, jest okazja pokazać się ze swoim blogiem, podpiąć się pod akcję.
Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle wszyscy dostrzegli to, co w Tybecie dzieje się od prawie 60 lat i ich to ruszyło. A, chyba że to nie o Tybet chodzi. A jeśli nie, to o co?
"Nie kupujmy chińskich produktów i produktów sponsorów olimpiady". Ludzie, przeczytajcie to dwa razy i jeszcze raz na wszelki wypadek, bo może ktoś jeszcze nie zrozumiał, że mówimy o 99% rzeczy które mamy na sobie, w sobie, w szafie i pod szafą. To trochę tak jak manifestacja przeciw paniom które noszą futra- każdy jeden bojownik ma na nogach skórzane buty, a w kieszeni skórzany portfel.
Rodzyn na koniec, nie rodzynek, tylko Rodzyn, konkretny, nabrzmiały i pulsujący Rodzyn. Takiego kretyństwa dawno nie widziałem:
Po olimpiadzie, która się oczywiście odbędzie, i którą oczywiście będziemy oglądać, wszystko w ciągu godziny wróci do normy i znów będzie smutno, do czasu kolejnego bojkotu, kiedy będzie można się pokazać światu i chociaż trochę wypromować.
Skoro wiadomo, że największe pieniądze zarabia się na wojnie, to dlaczego nie można by zdobyć popularności na bojkotach?
piątek, 11 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Bawi mnie takie pojmowanie obrony praw człowieka w Tybecie. Bo jeśli naprawdę wierzysz, że plakat ma cokolwiek wspólnego z Tybetem, to chyba w kwestii rozumienia problemu tego kraju naprawdę zatrzymałeś się na okładce "Metra".
I gratuluję ironii przy poruszaniu zagadnień związanych z cierpieniem i niesprawiedliwością, sztuka to prawdziwa. Usiąść przed ekranem komputera i ironizować, bo ktoś coś robi - może nieudolnie, może bez sensu i może z powodu mody. Ale robi. Straszne to doprawdy i potępienia godne, trzeba obśmiać, wyszydzić, lub zarzucić złe intencje. Chapeaux bas.
Drogi/a mm, chyba nie do końca zrozumiałeś/aś moje intencje. Wiem, że plakat nie wiąże się jakoś szczególnie z Tybetem, właściwie to w żaden sposób. Dziwi mnie tylko, że przy obecnej fali niechęci do Chin ten plakat, jako jeden z nielicznych, nie został zdarty, pomalowany, zalepiony. Na tyle mnie to zdziwiło, że fakt ten odnotowałem.
Jeśli chodzi o cierpienie i niesprawiedliwość, co do której podchodzę z ironią, to powiem tylko tyle, że jednym z najbardziej wstrząsających reportaży, jakie kiedykolwiek usłyszałem, było słuchowisko w "Trójce", na temat mniszek gwałconych w tybetańskich klasztorach. Było to dobre 4-6 lat temu. Do tej pory to za mną chodzi. Nie stałem się wolontariuszem, nie wyjechałem do Tybetu pomagać innym, ale bardzo proszę nie sugerować, że sobie z tego tematu kpię.
Jeżeli zaś już siadam przed ekranem komputera po to, żeby kogoś zmieszać z błotem (a ogranicza to się zazwyczaj jedynie do ironizowania właśnie) staram się mieć ku temu konkretne powody. Proszę mi wierzyć, nie bawi mnie naśmiewanie się, bądź przeciwstawianie się dla samej zasady, wszystkiemu i wszystkim. Czasem postrzegam rzeczy inaczej niż reszta, ale mam chyba do tego prawo. Staram się nikogo nie obrażać, czasem zdarzy się, że zabiorę głos w sprawie mocno konfliktowej, ale nie popadajmy w skrajności.
Nie wiem, czy zwróciłeś/aś uwagę na to, że nie czepiam się konkretnej sprawy Tybet/Chiny/Olimpiada, jedynie samego podejścia- połączmy się, bloggerzy, wymyślmy jakiś fajny znaczek, umieśćmy na stronie banner którego sensu do końca nie rozumiemy, ale skoro zrobiła tak reszta to i ja tak zrobię.
"Bawi mnie takie pojmowanie obrony praw człowieka w Tybecie".
Nie bronię, nie oskarżam, denerwuje mnie tylko postępowanie niektórych ludzi, co w cierpieniu innych chcą widzieć swoją promocję- bo się dołączyli do reszty protestujących, nie koniecznie wiedząc co jak i dlaczego. Zrozum to proszę, znam takich ludzi i wiem o czym piszę. "O, spoko, jest akcja, Tybet, wrzucam banerek, może będę miał więcej wejść na bloga" - do tych właśnie ludzi kierowałem ten post.
Pragnę Cię przy okazji uspokoić, nie czytam jedynie "Metra", którego właściwie nie czytam, tylko widziałem okładkę.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. Przepraszam zarazem, jeśli post był na tyle kiepsko napisany, że nie pozostawiał innej interpretacji jak ta na którą przyszło mi odpisywać...
nie obrażaj się pan na ogladaczy/czytelnikow,zarzuc pan jakas perwersje,bo nuda...-]
nawet zwierzaki przetrawie,heh
się jedynie podepne do tego co napisałeś ze swoim "amen"
pzdr.
Prześlij komentarz