sobota, 10 lutego 2007

małpy i ludzie

Gdy tylko zobaczyłem tą wstrząsającą, mroczną grę w telewizji, niemalże zasłabłem. Sobota, godzina 14, bardziej familijnie się chyba nie da. Aż do momentu gdy nie ujrzałem w telewizji następującego konkursu...


Wyrównawszy pracę serca chwyciłem za telefon. Seksafery mnie nie ruszą, połamane ręce łzy nie wycisną, ale gdy coś takiego widzę, to mnie mierzi.

Szybciutko numer do losowo wybranego zoo wybrałem, i pytam grzecznie:

- jakie, przepraszam ja bardzo, kryteria karmienia macie państwo w swoim zoo? - jakby nigdy nic, opanowanym głosem władam, nawet uśmiecham się, ale tego już rozmówca nie widzi - wielbicielem zwierząt jestem, nie nie, nie z gazety, ja pokojowy jestem, nastawiony przyjaźnie, tylko ciekawość mnie złapała nagle po obiedzie, to myślę zadzwonię i zapytam.
- normalnie karmimy z rana wiadrem potem znowu z rana - informuje mnie rozmówca.
- ach wiadrem, a wieczorem to już nic nie dostają?
- w dzień nalezie dzieciaków, panie, pan tyle precli, czipsów nie widział ile my łopatą potem wygarniamy, lajonsów, snikersów nawrzucają panie bez umiaru potem sprzątaj to pan, klei się to, ciężko z cementu schodzi jak nadepnie miś czy lew....
- ptaki odżywione są? - przerwałem nieładnie.
- ptaki? w klatkach te? na gałęziach?
- no nie wiem na czym, ptaki mnie interesują, małpy i słonie w sensie grubości, czy jedzą.
- raczej nie mam grubego ptaka żadnego... - wyraźnie posępniał rozmówca - ale słoń gruby, a małpa to zależy.
- to jest małpa najedzona czy nie? - denerwować się zaczynam, rozmowa się przeciąga, a tam być może jakiś goryl na głód właśnie schodzi.
- musiałbym zadzwonić, zapytać się, bo nie mam ssaków tak na bieżąco przy sobie przecież.

Dałem mu 5 minut, nakazałem się zorientować w inwentarzu czy nie głodny, i usiadłem załamany. Boże, jak oni tam nic nie wiedzą co się dzieje z własnym rodzonym zwierzęciem. Nie odpuszczę, tak być nie może że najczęściej karmią np. pawia, a lisek chodzi i obgryza pręty w klatce.

- dysponuję już wiedzą - zaczął elokwentnie pracownik zoo, gdy po kilku minutach znów do nich zadzwoniłem.
- słucham ja bardzo.
- małpa jak siedzi to ma flaka, a jak się kładzie na boku to ma łezkę taką z brzucha, jakby spływa ciało w dół. Jak stoi to normalnie jest wszystko. Słoń jest wszędzie najedzony, trąbę ma sytą i korpus też. Zebra trochę chuda, ale ona tak zawsze, bo nie je czipsów, a bociany...
- ja nie o zebrę się pytam, pan mnie tu oczu nie mydli, ja z ptakami chcę rozmawiać, pewnie splątane gdzieś leżą, chude, we własnych odchodach, bo czipsów jeść nie chciały... widziałem w telewizji nawet sobie zabawę urządzacie, kłizy jakieś, pytania, a to dzieci oglądają i płacz potem że dyskryminacja, i porównania w domu że Maciek to dostał obiad a on już nie, a to przecież nie jest zoo żadne i tłumacz potem smarkaczowi...

Brak komentarzy: